O tym, że każdy sprzedawca obowiązany jest prowadzić ewidencję sprzedaży wie każdy, kto choć trochę próbował zgłębić tajniki prowadzenia własnej działalności sprzedażowej. Zakup kasy fiskalnej to koszt średnio 1000-1500 zł, a to przecież nie wszystko. Terminal obsługujący płatności kartą to koszt 300 zł miesięcznie lub 50 zł miesięcznie w dzierżawie. To wszystko są całkiem spore koszty – a przecież to tylko obsługa płatności. Na szczęście technologie idą do przodu, a my razem z nimi i już stopniowo przenosimy się na bardziej wirtualne rozwiązania. Polska dogania powoli Europę i już od 1 czerwca 2020 roku w niektórych branżach – takich jak turystyka czy hotelarstwo można stosować aplikacje działające nawet z poziomu smartfona, ale także tabletu czy laptopa.
One, rzecz jasna, także nie są darmowe, jednak przedsiębiorcy na szczęście nie dają za wygraną i dzięki wsparciu 12 sierpnia 2021 roku zostały opublikowane nowe objaśnienia dotyczące ewidencji tych transakcji, w których pośredniczył bank, poczta lub też spółdzielcza kasa oszczędnościowo-kredytowa, a także ulgi na zakup właśnie takiej wirtualnej kasy, a tak konkretnie oprogramowania lub aplikacji. Okazuje się, że przedsiębiorcy mogą liczyć nawet na 90 procent ulgi podatkowej na zakup tych wirtualnych rozwiązań, ostateczna kwota ulgi nie może jednak przekroczyć 700 zł. Jeśli zaś podatnik nie jest płatnikiem VAT i prowadzi działalność objętą nowymi przepisami może liczyć na zwrot równowartości ulgi.
Kto już teraz może korzystać z wirtualnych rozwiązań? Na początek gastronomia (w tym sezonowa), usługi transportu, przewozu osób, hotele, a także sprzedawcy węgla i jego pochodnych. Lista branż, które mogą liczyć na możliwość przeniesienia kasy do świata wirtualnego stopniowo ma rosnąć. Ma to stopniowo zacieśnić szarą strefę i umożliwić sprawniejsze kontrolowanie przedsiębiorców. Także same koszty utrzymania kasy wirtualnej mają być znacznie niższe.